Obecna sytuacja na rynku nieruchomości jest strasznie skomplikowana głównie ze względu na pandemię Koronawirusa z którą mamy do czynienia od pierwszego kwartału roku dwa tysiące dwudziestego. Praktycznie od blisko trzydziestu lat sytuacja na rynku wynajmu nie była tak skomplikowana jak jest teraz , gdyż mamy do czynienia z największą od 1989 roku odpływem najemców i nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie mieszkań ale również oczywistym jest , że jeśli zostały zamknięte szkoły oraz wyższe uczelnie negatywnym beneficjentem stały się osoby, które posiadały mieszkania na wynajem w miastach typowo studenckich.
Już ponad pół roku od wybuchu pandemii w Europie oraz stopniowym przywracaniu każdej gałęzi gospodarki do życia – w tym edukacji, co raz częściej słyszy się, że wyższe uczelnie będą uczyć jedynie w trybie zdalnym , a więc przez internet. W wielu miejscach gdzie studenci postanowili zostać oraz pracować w mieście, czynsze i tak zostały obniżone nawet od trzydziestu do czterdziestu procent i co raz częściej słyszy się, że bardzo istotny procent takich umów ma charakter długoterminowy, a więc powrót do rynku najmu nieruchomości mieszkalnych przypominających rynek sprzed pandemii może potrać nawet do kilkunastu miesięcy po wynalezieniu i zaaplikowaniu zdecydowanie większej części społeczeństwa szczepionki – bez tego praktycznie nie ma szans aby wszystko wróciło do normy. Co na to mówią eksperci z branży nieruchomości? Są praktycznie tego samego zdania.
W zdecydowanie najgorszej sytuacji są bez wątpienia ci, którzy postanowili zarabiać na wynajmowaniu mieszkań posiłkując się kredytem hipotecznym. O ile z najemcą można dosyć elastycznie negocjować stawkę czynszu o tyle rozmowa z bankiem będzie bardzo ,ale to bardzo trudna , a biznesplan nakreślony jeszcze w czwartym kwartale roku dwa tysiące dziewiętnastego praktycznie nie ma szans realizacji. Co prawda banki spojrzały na kredytobiorców łaskawym okiem , ale tylko przez pierwszy kres silnego zamrożenia gospodarki, a więc między marcem a majem – proponowały wakacje kredytowe oraz inne instrumenty mające poprawić sytuacje kredytobiorców w tym trudnym okresie, jednak totalnie nie mają rozwiązań jeśli chodzi o popandemiczny charakter spłaty rat kredytowych. Bez wątpienia rodzi to bardzo korzystne widoki na zakup mieszkań będących w kredycie odebranych kredytobiorcą przez banki w formie przetargu lub też aukcji komorniczych.
Akcje, obligacja, a może lokaty?
Sytuacja na rynku inwestycyjnym w Europie pod silnym wpływem koronawirusa spowodowała , że wiele banków centralnych próbując ratować swoje gospodarki lub też ograniczyć poziom recesji do maksymalnego minimum postanowiła drastycznie obniżyć stopy procentowe mające między innymi wpływ nie tylko na wycenę obligacji, ale również koszt jakim jest kredyt zarówno dla klientów indywidualnych oraz firm. Głównym celem banków centralnych było to aby nasycić gospodarkę pieniądzem tak mocno jak się tylko da aby do minimum ograniczyć zatory płatnicze, niewypłacalność pensji oraz aby inwestycje które zostały rozpoczęte zostały dokończone. Dla rządów było ważne również to aby rozpoczętych było jak najwięcej nowych inwestycji, a bezrobocie było możliwie jak najniższe, chociaż szacuje się, że od momentu wynalezienia szczepionki do momentu w którym przeciętna gospodarka europejska wróci do poprzedniego stanu musi minąć co najmniej dwa do trzech lat. Generalnie rzecz biorąc gospodarki europejskie przez najbliższe miesiące będą poruszać się w stagnacji. Będzie to miało oczywiście bezpośredni wpływ na rynek inwestycji. Po pierwsze z powodu drastycznej obniżki stóp procentowych praktycznie nie opłacalne są lokaty. Biorąc pod uwagę ostatnie wskaźniki inflacji jeśli chodzi o polską gospodarkę wpłacenie pieniędzy na lokatę przyniesie średnio rocznie około dwa punkty procentowe straty – a nic się nie zanosi aby inflacja miała w najbliższym czasie zmaleć.
Tutaj można powiedzieć nawet, że grozi nam jeszcze wyższa inflacja gdyż ze względu na dodruk pieniądze (realnie skupowanie obligacji wyemitowanych przez rząd przy pomocy stworzenia wirtualnej kwoty pieniędzy na rachunku bankowym Narodowego Banku Polskiego) grozi nam jeszcze wyższa inflacja – chociaż nie musi się ona pojawić w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Jeśli nasza gospodarka stanie na wysokości zadania i nie zapewni odpowiedniej podaży dóbr oraz usług to możemy mieć poważne problemy z inflacją. Czy obligacje na czas kryzysu są dobrą inwestycją? Na pewno nie i to z dwóch powodów. Po pierwsze polskie banki mają ogromną nadpodaż gotówki tak więc chętnie inwestują w obligację – gdyż nadmierne udzielanie kredytu w czasach kryzysu jest dla banku dosyć ryzykowne , a po drugie obligacje emitowane przez rząd bardzo chętnie wykupuje Narodowy Bank Polski, a dla detalicznych klientów zostaje ich na prawdę niewiele. Tak więc może akcje będą odpowiednią inwestycją w czasie kryzysu? Na pewno tak , pytanie tylko po jakiej cenie. Jeśli kupimy akcje bardzo blisko dołka cenowego lub w nim samym to na pewno nie będziemy zawiedzeni i w czasach prosperity będziemy tylko liczyć zyski.